Charakterystyczny głos Jerzego Waldorffa, dobiegający z radiowych głośników, rozpoznawali wszyscy. Podobnie jak kolejne jamniki o imieniu Puzon, które towarzyszyły mu w programach telewizyjnych. Poświęcone muzyce poważnej felietony i książki, które pisał, były powszechnie czytane - dla ich niepowtarzalnego stylu, świadomie archaicznego języka i anegdot z przedwojennej Polski, skazanej w Peerelu na zapomnienie. Dziś jego głos istnieje już tylko na taśmach radiowych i telewizyjnych; tygodniki, w których publikował felietony, pożółkły w archiwalnych zszywkach, a książki spoczywają w bibliotekach. Pozostają jednak rzeczy trwalsze niż papier. Ponad tysiąc zabytkowych nagrobków na Starych Powązkach uratowanych od zniszczenia. Muzeum Karola Szymanowskiego w zakopiańskiej willi "Atma", wykupionej za pieniądze zgromadzone podczas społecznej zbiórki. Muzeum Teatralne przy Teatrze Wielkim w Warszawie. Pomniki ludzi, którzy w 1918 roku przynieśli Polsce niepodległość: Ignacego Paderewskiego i Józefa Piłsudskiego. Wszystko po to, żeby Polacy pamiętali. Bo jak powtarzał Waldorff za Norwidem "Ojczyzna - to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć - tracą życie". Za najważniejszą rolę w swoim życiu uważał tę, którą sam wybrał - strażnika narodowej pamięci.
UWAGI:
Bibliogr. s. 333-[335]. Indeks.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni